Kilka miesięcy później.
Deszcz mocno bębnił o szyby pokoju wspólnego Krukonów. Luna
siedziała na parapecie i czytała „Żonglera”. Było bardzo wcześnie, dopiero za
dwie godziny mogła zejść na śniadanie do Wielkiej Sali. Przez cały wrzesień
Krukonka rozmyślała o Neville’u. Dobrze, że w Hogwarcie była jeszcze Ginny.
Dziewczyna tylko do niej mogła coś powiedzieć. Wszyscy inni uważali ją za
dziwaczkę.
Neville obiecywał jej, że zjawi się jeszcze we wrześniu.
Niedawno rozpoczął się ostatni dzień tego miesiąca. Luna była pewna, że chłopak
nie kłamał. A co jeśli to były tylko żarty?
Luna często nie wierzyła ludziom ze względu na to, jak ją
postrzegali. Jeśli dzisiaj Neville nie pojawi się w Hogwarcie, to znaczy, że on
jest taki jak inni. Ginny już bardzo wcześnie zauważyła, że Luna jest
zakochana. Mogła to przewidzieć, miała już doświadczenie „w tych sprawach”.
Luna długo jeszcze rozmyślała o Neville’u, o dzisiejszych
lekcjach, aż w końcu wyszła do łazienki. W korytarzu spotkała Irytka. Nie było
to na pewno miłe spotkanie.
- A panienka gdzie się wybiera? – zagadnął duszek.
- Nie twoja sprawa, idź sobie. – powiedziała spokojnie swoim
marzycielskim tonem Luna. Nie była dzisiaj w dobrym nastroju.
- Och, widzę, że nie chcesz mojego towarzystwa! – wykrzyknął
Irytek, a w tym samym czasie wylał na dziewczynę kilka litrów soku
pomarańczowego, zapewne ukradzionego z kuchni.
Luna zaczęła wykrzykiwać coś w stronę Irytka, ale ten już
dawno jej nie słuchał, poszybował w stronę schodów. Wściekła Krukonka biegła
ile sił w nogach do łazienki, jednak na drodze wpadła w kogoś.
- Na szczęście, to ty. – powiedziała Luna
Osobą, w którą wpadła Luna była Ginny – jej najlepsza
przyjaciółka.
- Nigdy nie widziałam cię jeszcze takiej rozwścieczonej. –
powiedziała Ginny. – Kto ci to zrobił?
- Irytek. – odparła krótko dziewczyna.
Ginny poszła z Luną do łazienki. Po drodze jeszcze wiele
gapiów oglądało z daleka dziewczynę w poklejonych włosach.
- Patrzcie! Ta dziwaczka z Ravenclaw’u się czymś się oblała!
– ktoś wykrzyknął.
Dziewczyny nie zwracały na nikogo uwagi. Wreszcie dobiegły
do łazienki. Luna poczęła płakać.
- Ej, nie przejmuj się nimi. – pocieszała ją Ginny.
Gryfonka wyciągnęła różdżkę i wypowiedziała formułę
zaklęcia.
- Accio ręcznik!
Potem:
- Accio chusteczki!
Takim sposobem przed dziewczynami ukazały się wszystkie
potrzebne w tej chwili rzeczy. Ginny wyszła z łazienki, a Luna poszła pod
prysznic. Rudowłosa dziewczyna podeszła pod pobliskie okno w Hogwardzkim
korytarzu. Nagle przyglądając się błoniom Ginny spostrzegła znajomego mężczyznę.
Taszczył on wielką teczkę, ubrany był w czarny garnitur i białą koszulę. „To na
pewno musi być Neville!” – wykrzyknęła w duchu Ginny. Ucieszyła się z tego
bardzo, a miała aż dwa powody do cieszenia się. Po pierwsze Luna przestałaby
się smucić, a po drugie Ginny również chciała zobaczyć się z przyjacielem.
Po kilkunastu minutach Luna wyszła spod prysznica.
- Możemy już iść na śniadanie. – powiedziała.
Uradowana Ginny pociągnęła Lunę za sobą do Wielkiej Sali.
__________________________________________
3 komentarze - następny rozdział
Kolejny rozdział będzie o wiele dłuższy. Zapraszam do komentowania i czytania!